Taberna pod Sosnami Ania i Kamil

Taberna pod Sosnami Ania i Kamil

Taberna pod Sosnami Ania i Kamil

Nasza przygoda zaczęła się jak w przypadku wielu innych par od kontaktu mailowego. Wtedy jeszcze narzeczeni napisali do mnie słowa ,które na wejściu mnie podbudowały . Stwierdzili bowiem , że dużo osób mnie poleca, a im samym bardzo podobają się moje zdjęcia, dlatego chcieli podjąć współpracę. Odpisując więc na ich zapytanie miałem ciągle uśmiech na twarzy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jakie to będzie wesele i z kim mam do czynienia.

Pierwsze wyzwanie i nowe doświadczenie

Przed spotkaniem, które odbyliśmy w celu omówienia szczegółów wesela, dowiedziałem się, że obydwoje są osobami niesłyszącymi. O ile Kamil przy pomocy aparatu mógł jeszcze zrozumieć co do niego mówię , tak w przypadku Ani tylko czytanie z ruchu warg i powolne wypowiadanie słów mogło zakończyć się powodzeniem. Początkowo byłem trochę przerażony tym faktem , miałem obawy czy nasza komunikacja będzie taka jaką oni oczekują i taka, jaką ja chciałbym mieć.  

Zacząłem więc na szybko szukać po internecie informacji na ten temat . Próbowałem poszerzyć swoją wiedzę na temat języka migowego, i nauczyć się podstawowych pojęć jak np. powiedzieć przytulcie się , dajcie buziaka itp.  Szybko jednak po pierwszym spotkaniu zrozumiałem, że nie jest to takie straszne jak początkowo myślałem . Kamil jeśli mówiłem głośno i powoli mógł mnie usłyszeć i zrozumieć , z Anią natomiast spotkałem się dopiero w dniu ślubu .

Anielski uśmiech i szczęście którego nie słychać

Przygotowania u pana młodego przebiegły jak zawsze w miłej atmosferze . Pojechałem więc do panny młodej z wiedzą, że tutaj może być “trochę inaczej” , z racji iż Ania kompletnie nie słyszy moich słów. Było to na początku trudne, bo często zapominałem o tym i zwracałem się do niej gdy byłem odwrócony, schylony . Musiałem wtedy poprawiać się i mówić wyraźnie prosto w twarz , aby dobrze odczytała moje intencje i prośby , które do niej kierowałem. Z czasem ta rozmowa nabierała na sile a jej niesamowity uśmiech , szczerość i prawdziwość w tym co robiła i jak się zachowywała sprawiała, że dzień stawał się coraz ciekawszy .

Tak, mogę tutaj powiedzieć że blask , który widziałem w jej oczach i zachwyt nad tym wielkim dniem był wyjątkowy. Nie było widać po niej nawet odrobiny stresu, szczęście biło od niej z daleka . Dobitnie to zauważyłem , gdy już na sali weselnej tańczyła z innymi gośćmi jak ta nastolatka, która wychodzi na pierwszą dyskotekę . Taka wesoła , taka radosna , taka wolna i wyzwolona . Wiedziała, że jest królową na balu. Mimo iż muzyka nie docierała do jej uszów ona szalała, jak gdyby znała każdą melodię . Dla mnie to było niesamowicie pozytywne wrażenie.

Rustykalne wesele na Podkarpaciu

Weszliśmy na temat Sali weselnej . Tu Ania i Kamil wybrali Tabernę pod Sosnami w Kielnarowej. Klimatyczne miejsce na turystycznej mapie podkarpacia w całości było wykonane z drewna. Rustykalny klimat bardzo mi odpowiadał. Dookoła liczne lampiony , i piękna altana , to wszystko robiło wrażenie. Mimo, iż miałem okazję wcześniej robić tam zdjęcia , tym razem było całkiem inaczej. Może za sprawą tego, że za pierwszym razem była to sroga zima. Tutaj trafiłem na jesienny klimat i pogodę , która pozwalała wyjść na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza .  W środku bardzo przytulnie , ciepło i kameralnie . Idealnie do liczby gości jaką zaprosili małżonkowie .  

Magiczne fotografie w klimacie rustykalnym

Magia świateł i ciepłego koloru z drewnianych bali sprawiała, że to wesele było dla mnie wyjątkowe. Wszędzie , gdzie tylko stanąłem widziałem i tworzyłem nowe kadry . Miałem wiele pomysłów na ten lokal, ale czas tak szybko uciekał , że zanim obejrzałem się już trzeba było zwijać sprzęt i myśleć o plenerze . Mimo to przywiozłem wiele udanych zdjęć zarówno detali jak i innych ,podczas zabawy weselnej. Przyznam też szczerze, że z wielką przyjemnością kiedyś tam wrócę . Bo ten lokal ma charakter i klimat.

Plener w wysokich Tatarach na Słowacji

Na sesję ślubną para młoda wybrała góry. Pojechaliśmy więc za granice naszego kraju do pobliskiej Słowacji. Około 4 godziny jazdy i już mogliśmy się cieszyć pięknymi widokami na Tatry Wysokie, które co prawda przykryły gęste chmury , ale mimo to połączenie pięknego jeziora i wielkich gór było cudowne . Bywałem tam wiele razy( możecie to sprawdzić w innych moich wpisach np. w podsumowaniu sezonu 2022 ) ale mogę śmiało powiedzieć że uwielbiam to miejsce. W obecnym sezonie mam jeszcze kilka innych miejscówek do sprawdzenia ale czuje że pewnie jeszcze tam wrócę.  Zapraszam was do oglądania zdjęć tej sympatycznej pary młodej.

Zapraszam też do innych wpisów na mojej stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *